W ostatnim czasie, po serii kolejnych korzystnych dla frankowiczów orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, banki nie składają broni i występują z coraz większą ilością pozwów o zwrot kapitału udzielonego kredytu. Podobnie bowiem jak frankowiczowi, tak i bankowi na skutek nieważności umowy należy się zwrot tego, co na jej podstawie wypłacił kredytobiorcy. Na jakiej podstawie zatem banki dochodzą swoich roszczeń, kiedy mogą złożyć przeciwko frankowiczowi pozew i jak można się przed tym bronić?
Umowy kredytów frankowych zawierają postanowienia, które są abuzywne, czyli niedozwolone z punktu widzenia przepisów kodeksu cywilnego chroniących konsumenta. Większość z nich prowadzi do nieważności całej umowy kredytowej, bowiem po ich wyeliminowaniu nie sposób jest jej wykonywać. W konsekwencji zarówno wszystkie spłaty uiszczane przez kredytobiorcę tytułem spłat rat kapitałowo-odsetkowych, prowizji, czy też składek na ubezpieczenia są tzw. świadczeniami uiszczanymi nienależnie i podlegają zwrotowi. Tak samo kwota kapitału kredytu, czyli wypłacone kredytobiorcy pieniądze są świadczeniem nienależnym i bank ma prawo dochodzenia zwrotu tych świadczeń.
Roszczenia, zarówno kredytobiorców, jak i banków jako roszczenia majątkowe ulegają jednak przedawnieniu. Oznacza to, że po upływie określonego przepisami czasu wierzyciel nie może skutecznie domagać się zwrotu środków. Dla frankowicza termin ten wynosi 6 lat. Dla banku, jako przedsiębiorcy, termin ten wynosi obecnie trzy lata. Od kiedy jednak należy liczyć początek tego terminu? W świetle najnowszego orzecznictwa początek biegu terminu przedawnienia dla banku nie może rozpocząć się później niż bieg terminu przedawnienia roszczeń kredytobiorcy. Dlatego też najczęściej początkiem będzie złożenie przez frankowicza reklamacji, czy też wezwania do zapłaty. W konsekwencji bank ma krótszy czas na dochodzenie swoich roszczeń.
Nic więc dziwnego, że banki masowo zaczęły występować z pozwami przeciwko kredytobiorcom. Co jednak istotne, przed złożeniem pozwu bank powinien wysłać do konsumenta wezwanie do zapłaty, stawiając swoją wierzytelność w tzw. stan wymagalności. I tu pojawiają się pewne nieścisłości.
Może dojść do sytuacji, w której bank pozywa kredytobiorcę już po prawomocnym zakończeniu postępowania wszczętego przez konsumenta, w którym sąd stwierdził nieważność umowy. Procesy sądowe zazwyczaj jednak trwają kilka lat nim zakończą się prawomocnym wyrokiem. W postępowaniach tych banki kwestionują wszystkie argumenty podnoszone przez konsumentów i utrzymują, że umowy kredytowe są ważne. Jednocześnie, chcąc uniknąć strat związanych z upłynięciem terminu przedawnienia, instytucje finansowe składają pozwy, w których swoje roszczenia o zapłatę kapitału kredytu uzasadniają nieważnością umowy kredytowej. Dochodzi wtedy do dość absurdalnej sytuacji, w której równolegle toczą się dwa postępowania sądowe, z czego w jednym z nich bank utrzymuje, że umowa kredytowa jest ważna, w drugim zaś, że umowa nie jest ważna.
Jak zatem może bronić się kredytobiorca? Po otrzymaniu z sądu pozwu ważne jest, aby w wyznaczonym terminie konsument złożył na niego odpowiedź. W przeciwnym wypadku sąd może wydać przeciwko niemu wyrok zaoczny i kredytobiorca będzie musiał zwrócić bankowi kapitał, nim sąd w drugim postępowaniu rozstrzygnie o nieważności umowy kredytowej. W odpowiedzi tej warto rozważyć skorzystanie z zarzutu potrącenia, którego skutkiem będzie rozliczenie się z bankiem i umorzenie odsetek. Ewentualnie można również rozważyć podniesienie zarzutu zatrzymania, który zastopuje naliczanie odsetek na rzecz banku.
W obliczu coraz liczniejszych procesów sądowych z udziałem banków i kredytobiorców, kluczową kwestią staje się zatem obserwacja zmieniającej się sytuacji prawnej oraz niepozostawanie biernym w sytuacji, gdy bank podejmuje kroki mające na celu wyegzekwowanie swoich wierzytelności.